Re: Szkolna ława
W tym tygodniu mieliśmy wycieczkę integracyjną. Byliśmy w Smoleniu w ZPKWŚ.
W nocy byłem takim "klasowym Rambo" :mrgreen:
O 22 wszyscy mieli już być w domkach (zajmowaliśmy 4 domki, w jednym 3 osoby, w pozostałych po 10 i w ostatnim 6, nie licząc dwóch wychowawców). Nie można było wyjść na zewnątrz. Wychowawcy przez prawie całą noc patrolowali teren z latarką. Przechodził swoją trasą, raz po raz przeświecając latarką jakiś obszar.
Chcieliśmy nocą po cichu przejść do sąsiedniego domku, wiadomo po co (nie mam na myśli alkoholu) :mrgreen:
Domki były ułożone wzdłuż takiego jakby pomostu, trzy domki w rzędzie, czwarty bardziej z tyłu, na ukos za naszym. I odnoga pomostu szła wzdłuż naszego domku, wychowawca często tam przechodził z latarką. Chcieliśmy przejść przez taras z tyłu i, kryjąc się po krzakach, przejść. Trzeba było tylko wyczaić moment, gdy nauczyciel zawracał zza naszego domku (skąd idealnie było widać taras) i przeskoczyć. Wyglądało to jak Splinter Cell, lub Gorky Zero
:mrgreen:
Za pierwszym razem się nie udało. Gdy już mieliśmy przełazić, nagle zza rogu rozbłysło światło latarki. Wkurzyłem się i za drugim razem, jak tylko zawrócił, wyskoczyłem i schowałem się za krzakiem. Jednak nagle zza domku z pomostu wyszedł nauczyciel. Mało brakowało, ale schowałem się za rogiem. Kumple stali na tarasie (było koło 1:30 w nocy), zza rogu słyszałem, jak wychowawca mówi do nich coś, czy spieszą się na śniadanie, do tego przez taras.
Kampię za tym rogiem, a tu nagle światło z latarki idzie w moją stronę. Po cichutku oddaliłem się w stronę frontu domku i schowałem za gęstszymi krzakami. Nauczyciel powoli oświetla sobie teren, a światło zbliża się do mnie. Myślę "no to finito, zaraz mnie złapie". Ale udało się, minimetry ode mnie światło się zatrzymało i zgasło :mrgreen: Nauczyciel się oddalił, powiedział coś jeszcze do kumpli na tarasie i poszedł.
Początkowo chciałem wrócić przez taras. Poczekałem trochę, by zdążył odejść i następnie wskoczyłbym na taras i po sprawie. Jednak gdy lekko wychyliłem się zza rogu, by sprawdzić teren, od razu ujrzałem wychowawcę siedzącego na ławce przed tym domkiem za nami i patrzącego w moją stronę. Było ciemno, zlewałem się z drzewkami za mną, więc mogłem spokojnie się wycofać.
Wyjrzałem zza rogu od frontu domku, czy nie ma tam drugiego wychowawcy. Teren był czysty, więc mogłem spokojnie przejść przez poręcz pomostu i wejść do domku od frontu :mrgreen: Jak się okazało, kumple myśleli, że mnie złapie, dlatego stali jak wryci na tym tarasie :mrgreen:
Ale "Rambo" dał sobie radę
:mrgreen:
W tym tygodniu mieliśmy wycieczkę integracyjną. Byliśmy w Smoleniu w ZPKWŚ.
W nocy byłem takim "klasowym Rambo" :mrgreen:
O 22 wszyscy mieli już być w domkach (zajmowaliśmy 4 domki, w jednym 3 osoby, w pozostałych po 10 i w ostatnim 6, nie licząc dwóch wychowawców). Nie można było wyjść na zewnątrz. Wychowawcy przez prawie całą noc patrolowali teren z latarką. Przechodził swoją trasą, raz po raz przeświecając latarką jakiś obszar.
Chcieliśmy nocą po cichu przejść do sąsiedniego domku, wiadomo po co (nie mam na myśli alkoholu) :mrgreen:
Domki były ułożone wzdłuż takiego jakby pomostu, trzy domki w rzędzie, czwarty bardziej z tyłu, na ukos za naszym. I odnoga pomostu szła wzdłuż naszego domku, wychowawca często tam przechodził z latarką. Chcieliśmy przejść przez taras z tyłu i, kryjąc się po krzakach, przejść. Trzeba było tylko wyczaić moment, gdy nauczyciel zawracał zza naszego domku (skąd idealnie było widać taras) i przeskoczyć. Wyglądało to jak Splinter Cell, lub Gorky Zero

Za pierwszym razem się nie udało. Gdy już mieliśmy przełazić, nagle zza rogu rozbłysło światło latarki. Wkurzyłem się i za drugim razem, jak tylko zawrócił, wyskoczyłem i schowałem się za krzakiem. Jednak nagle zza domku z pomostu wyszedł nauczyciel. Mało brakowało, ale schowałem się za rogiem. Kumple stali na tarasie (było koło 1:30 w nocy), zza rogu słyszałem, jak wychowawca mówi do nich coś, czy spieszą się na śniadanie, do tego przez taras.
Kampię za tym rogiem, a tu nagle światło z latarki idzie w moją stronę. Po cichutku oddaliłem się w stronę frontu domku i schowałem za gęstszymi krzakami. Nauczyciel powoli oświetla sobie teren, a światło zbliża się do mnie. Myślę "no to finito, zaraz mnie złapie". Ale udało się, minimetry ode mnie światło się zatrzymało i zgasło :mrgreen: Nauczyciel się oddalił, powiedział coś jeszcze do kumpli na tarasie i poszedł.
Początkowo chciałem wrócić przez taras. Poczekałem trochę, by zdążył odejść i następnie wskoczyłbym na taras i po sprawie. Jednak gdy lekko wychyliłem się zza rogu, by sprawdzić teren, od razu ujrzałem wychowawcę siedzącego na ławce przed tym domkiem za nami i patrzącego w moją stronę. Było ciemno, zlewałem się z drzewkami za mną, więc mogłem spokojnie się wycofać.
Wyjrzałem zza rogu od frontu domku, czy nie ma tam drugiego wychowawcy. Teren był czysty, więc mogłem spokojnie przejść przez poręcz pomostu i wejść do domku od frontu :mrgreen: Jak się okazało, kumple myśleli, że mnie złapie, dlatego stali jak wryci na tym tarasie :mrgreen:
Ale "Rambo" dał sobie radę

Komentarz