Facet pracuje sobie w garażu przy samochodzie, coś tam skręca i nagle przychodzi jego żona i mówi:
- Kochanie powiedz mi coś słodkiego.
- Nie widzisz, że jestem zajęty?
- No proszę Cię powiedz mi coś słodkiego.
- Nie teraz! Nie widzisz że pracuje?
- No ale powiedz mi coś słodkiego
- Miód! i spier.dalaj!
Wraca facet z roboty zmęczony, siada na kanapie i mówi do żony:
- Skocz no po do sklepu po piwo
Żona zszokowana odpowiada :
- No może chociaż jakieś magiczne słowo?
Facet myśli, myśli , i odpowiada :
- Hokus pokus, czary mary, zapied.alaj po browary!
-Sex?
-Yes 5times a week.
-No,no...I mean male or female?
-Male,female,sometimes camel.
-Holy cow?!
-Yes,cow, sheep, animals in general.
-But isnt't hostile?
-Horse style, doggy style, any style!
-Oh dear!
-No,no! Deer run too fast.
Przychodzi dziadek do burdelu i życzy sobie trzy panie. Na to burdel mama mówi że dziadek nie da rady.
- Płacę to wymagam.
Idą do pokoju i dziadek mówi:
- Ty się kładź, a wy dwie mnie na nią wsadzicie.
Przyjechał facet na stację bezynową starą syrenką i mówi do gościa z obsługi:
- Proszę nalać kropelkę benzyny, kropelkę oleju, kropelkę płynu do spryskiwaczy...
A gość na to:
- I co?, może jeszcze napierdzieć w oponki?
Na terytorium Indian położono drogę żelazną. Wódz postanowił osobiście powitać pierwszy przyjeżdżający pociąg. Stanął na torach podniósł rękę w geście powitania a lokomotywa... nawet nie zwolniła i przejechała po nim jak po łysej kobyle. Ciężko ranny wódz odzyskuje przytomność w swoim tipi, gdy nagle słyszy zza ściany narastający gwizd. Zrywa się na równe nogi, wyskakuje na zewnątrz, patrzy a tu czajnik z gwizdkiem. Zrzuca go na ziemię, kopie, depcze, wali toporkiem. Żona wypada za nim wołając:
- Uspokój się, co robisz???
A wódz na to:
- Zabić gnidę póki mały!!!
Z pamiętnika studenta:
-Poniedziałek, mam 2 zł, jestem głodny
-Wtorek, mam 1,5 zł, jestem głodny
-Środa, mam 1 zł, jestem głodny
-Czwartek nie mam pieniędzy, jestem głodny
-Piątek, dostałem stypendium
-Sobota, nic nie pamiętam...
-Niedziela, nic nie pamiętam...
-Poniedziałek, mam 2 zł, jestem głodny.
Dzieci podchodzą do hrabiego spacerującego po parku i wskazując na zamek, pytają:
- Czy pan mieszka w tym zamku?
- Tak.
- A czy tam nie ma żadnego straszydła?
- Nie ma. Jestem jeszcze kawalerem.
To zalezy od tego, w jaki sposob zarcik ten jest rozumianym. Zacznijmy od tego, ze razej nie ma smieszyc - bardziej dziwic.
Bron Boze nie mam zadnych antysemickich zapedow.
W tym- jak widac- raczej malo wyszukanym zarcie chodzilo o pokazanie czegos malo fajnego- zgnile jabka- a pytanie o to, co jest od nich gorsze najczesciej budzi mysli w stylu zginle costam itd. Odpowiedz- holocaust miala dosc ryzykownie wspolgrac z wyzej wymienjonymi jablkami- bo holocaust jest znacznie bardziej niefajny od jakis tam jablek, nikt nie spodziewa sie tego typu odpowiedzi.
Jak to uslyszalem wypowiedziane smiertelnie powaznym tonem pomyslalem sobie " o kuwa" gdy wyobrazilem sobie jak niewspolmiernie gorszym byl holocaust od zgnilych jablek.
Nie wymagam od nikogo, by podzielal moje- skadindad wypaczone- poczucie humoru, ale chce sprostowac to, w jaki sposob ja to rozumiem.
Ojciec widzi, że nastoletni syn wygląda na zmartwionego. Woła go więc do siebie i pyta:
-Co się stało? Porozmawiajmy jak ojciec z synem.
-Lepiej, tato, żebyśmy pogadali jak ojciec z ojcem...
Dziadek dał wnukowi na imieniny sto złotych.
-Podziękuj dziadziusiowi-mówi mama.
-Ale jak?
-Tak, jak ja mówię, gdy tatus daje mi pieniążki. Wnuk zwraca się do dziadka:
-Dlaczego tak mało?
Komentarz